Co daje nam szczęście?

Każdy z nas chce być szczęśliwy, choć każdy inaczej rozumie, czym dla niego jest szczęście. Tak jak sukces. Dla jednej osoby to spokojne życie w domu na wsi, prowadzenie własnej działalności gospodarczej lub naukowej. Dla innej to ciągłe podróże, otoczenie wielkomiejskiego zgiełu, awans na stanowisko kierownicze w korporacji, czy wysoki status majątkowy.

Zagadnienie szczęścia fascynuje mnie od jakiegoś czasu. Może dlatego, że sama postanowiłam być szczęśliwa. Zapewne także dlatego, że drugi człowiek jest dla mnie ważny, a spotkałam na swojej drodze zbyt wiele nieszczęśliwych osób.

Psychologią pozytywną zainteresowałam się, gdy sama doświadczyłam wpływu testu na mocne strony, który z psychologią pozytywną ma wiele wspólnego. Kilka lat po tym jak zrozumiałam i doceniłam swoje talenty, a także przekułam je w realną zmianę zawodową i pracę z pasją, zostałam coachem, który pracuje z innymi między innymi w tym obszarze. Ponad 500 sesji na bazie mocnych stron i setki szczęśliwych historii będących ich efektem sprawiły, że psychologia pozytywna stanęła w centrum moich zainteresowań.

Psychologia pozytywna to stosunkowo młoda dziedzina nauki. Twórca jej definicji i założeń nadal żyje, co sprawia, że wciąż bywa kwestionowana. Jednak praca Martina Seligmana została na tyle doceniona, że autor jest zaliczany do grona najbardziej wpływowych psychologów XX wieku. Zawdzięcza to tezie mówiącej o tym, że do tej pory pojęcie psychologii było niepełne, ograniczając swoje badania i teorie do tego, co w człowieku słabe i wymaga leczenia. Pomija przy tym to, co w nim mocne. Odkrycie tego nie tylko przeciwdziała depresji, ale także ma pozytywny wpływ na samopoczucie człowieka.

To rozpoczęło rewolucję szczęścia, którego pokłosiem są lepiej lub gorzej osadzone naukowo opracowania i poradniki, jak być szczęśliwym. I o ile jesteśmy bardzo różni, o tyle są pewne wspólne elementy, uniwersalne prawdy o poczuciu szczęścia. Okazuje się, że pod tym kątem nie różnimy się tak bardzo, choć rzeczywiście motywują nas do rozwoju i pracy bardzo różne bodźce. Do motywacji wrócę w jednym z kolejnych wpisów, bo to równie intrygujący temat jak samo zagadnienie szczęścia. 

Istnieje co najmniej kilka modeli mówiących o tym, co daje nam szczęście. Jednym z moich ulubionych jest ten zdefiniowany właśnie przez Martina Seligmana. To akronim PERMA, który pod każdą literką kryje sekret szczęśliwego życia. I tak mamy 5 elementów dobrego życia: pozytywne emocje, zaangażowanie, relacje, poczucie sensu i osiągnięcia.

Uzupełnieniem, który nie zaprzecza, a raczej dopełnia model PERMA jest mój drugi preferowany model szczęścia, który stworzył Tony Schwartz. W literaturze znany jako model zarządzania energią, który prowadzi do efektywności osobistej. Składa się z czterech fundamentów, którymi są równowaga/fizyczność, bezpieczeństwo/emocje, samorealizacja/umysł, znaczenie/duchowość. Zachowanie równowagi pomiędzy tymi elementami życia prowadzi do dobrostanu człowieka.

Przeprowadziłam sesje coachingowe na bazie tego modelu z ponad 100 osobami i prawie żadna z nich nie mogła się pochwalić równowagą, a często emocje i duchowość znacząco odbiegały od pozostałych. Najgorzej ze wszystkich elementów wypada duchowość i to stało się dla mnie impulsem, aby zająć się sensem na poważnie. Osoby, które są nieszczęśliwe, choć bardzo pragną stan szczęścia osiągnąć, opowiadają mi często o dużym znaczeniu okoliczności, w których się znalazły. Z tym przekonaniem chcę się rozprawić, bo mam silne argumenty przemawiające za tym, że okoliczności mają znaczenie, ale o wiele mniejsze niż nam się wydaje.

Profesor Sonja Lubomirsky interesuje się szczęściem w kontekście rzetelnych badan naukowych od dawna i jej praca przyniosła zaskakujące rezultaty. Okazuje się bowiem, że aż w 50% o poczuciu szczęścia decyduje natura, czyli nasze geny. W 40% to nasza świadoma praca na bazie sprawdzonych technik takich jak praktyka wdzięczności, medytacja, czy ćwiczenia fizyczne. Do tematu jak pracować nad zwiększeniem poczucia szczęścia także wrócę w jednym z kolejnych wpisów. 

Tylko 10% ważą w naszym szczęściu okoliczności, choć nam wydaje się, że strata pracy, zawód miłosny, czy nawet śmierć bliskiej osoby definiuje nasze nieszczęśliwe życie na wiele lat, a nawet na zawsze. Nie musi tak być, a wszystko zawdzięczamy tak zwanej hedonistycznej adaptacji nazywanej także hedonistyczną bieżnią. Ten mechanizm sprawia, że w określonym czasie przyzwyczajamy się, adoptujemy do zmiany – negatywnej lub pozytywnej – wracając do poziomu szczęścia sprzed tego wydarzenia.

Człowiek jest istotą, która ma wolę przetrwania. Pokazują to świadectwa Victora Frankla, czy Edith Eger, którzy przeżyli obóz koncentracyjny. Każde z nich na bazie tamtych doświadczeń i obserwacji, stworzyło metodę psychoterapeutyczną pomagającą milionom ludzi tak pracować z traumą, aby nie definiowała ich życia w negatywny sposób. Mamy wybór, czy będziemy szczęśliwi, czy nieszczęśliwi.

Zatem nawet jeśli zostaliśmy obdarzeni naturą mniej skłonną do szczęścia, a okoliczności w naszym życiu osobistym lub zawodowym wydają się tragiczne, pozostaje jeszcze 40%, na które możemy świadomie wpływać. Możemy także dążyć do zmian w obrębie okoliczności tak aby osiągnąć szczęście, o którym marzymy. Wydaje się, że stan szczęścia to całkiem ciężka angażująca praca. Jednak warta wysiłku, bo nagrodą jest życie pełnią życia.

Zostaw komentarz